Fundacja Życie i Ideały

Błędy artykułu R. Łatki o relacjach ks. T. Dajczera z SB

Warszawa, 24 grudnia 2022

dr mat., dr. n. hum. Bolesław Szewc

Omawiamy poniżej błędy artykułu R. Łatki Relacje ks. Tadeusza Dajczera z SB. Przypadek współpracy agenturalnej rozpoczętej z powodu szantażu paszportowego (Przegląd Archiwalny Instytutu Pamięci Narodowej, Tom 14, Warszawa 2021, s. 285–316) wskazane w protestach skierowanych do IPN przeciw tej publikacji. Skupiamy się na tych błędach, które podważają uzasadnienie tezy o współpracy zawartej w tytule. Pomijamy liczne powtórzenia błędnych ustaleń Łatki i inne liczne błędy wykazane przez autorów protestów, które choć nie dotyczą przypisywania ks. Dajczerowi współpracy z SB, to jednak dowodzą braku rzetelności naukowej.

Z dokumentów znanych R. Łatce wynika następująca sekwencja zdarzeń w okresie bezpośrednio poprzedzającym wyjazd ks. Dajczera do Rzymu:

– 20.11.1965 ppłk. S. A. podpisał decyzję wydania paszportu (teczka paszportowa: AIPN, 752/90192, s. 0032-0033);

– 26.11.1965 pojawia się pierwsza wzmianka, że ks. Dajczer zadeklarował współpracę, w raporcie o zgodę na jego werbunek podpisanym przez funkcjonariuszy mjr E. C. i mjr T. L. (AIPN, 010169/380/D, s. 0037-0038);

– 7.01.1966 jakiś funkcjonariusz zamiast ks. Dajczera odebrał paszport z urzędu paszportowego fałszując podpis jego właściciela (potwierdza to jednoznacznie ekspertyza biegłego sądowego, o której wiedział R. Łatka).

Przestępstwo fałszerstwa podpisu przy odbiorze paszportu i uniemożliwienie w ten sposób ks. Dajczerowi by odebrał go osobiście, dowodzi niewiarygodności zapisu o ks. Dajczera deklaracji współpracy w raporcie z dnia 26.11.1965. Gdyby było tak jak podawał raport, to przestępstwo fałszerstwa podpisu byłoby irracjonalne. A nawet gdyby informacja o deklaracji współpracy była wiarygodna, to nie byłaby możliwa argumentacja, że spowodowała ona wydanie paszportu, bo informacja ta jest o 6 dni późniejsza niż pozytywna decyzja paszportowa.

Tymczasem R. Łatka w swoim artykule całkowicie pomija fakt fałszerstwa podpisu i przemilcza okoliczność, że decyzja paszportowa była o 6 dni wcześniejsza niż raport E. C. i T. L., co więcej pomija najprostsze nawet ustalenie chronologii zdarzeń. W konsekwencji twierdzi, że z raportu i z decyzji paszportowej wynika, że: „Decyzja duchownego o podjęciu współpracy z SB spowodowała cofnięcie odmowy wydania paszportu” (s. 295), co nie znajduje żadnego oparcia w przywołanych przez Łatkę dokumentach.

Dokumenty badane przez R. Łatkę wskazują na następującą sekwencję zdarzeń w drugim roku pobytu ks. Dajczera w Rzymie:

27.09.1967 (AIPN, 752/90192, s. 0023) Naczelnik Wydziału V Biura Paszportów MSW podpisuje decyzję przedłużenia paszportu ks. Dajczera, którego ważność miała się skończyć w listopadzie 1967;

27.11.1967 lub 11.12.1967 (dokument ma dwie daty, AIPN, 01069/380/D, Uwagi „Łęckiego” dot. „Marcina”, s. 0018–0019) funkcjonariusz „Łęcki” pisze notatkę postulującą szantaż paszportowy ks. Dajczera, który miał nastąpić na początku 1968. (Ciekawe, że Łęcki nie podpisuje notatki swoim pseudonimem odręcznie, tylko maszynowo, a w dokumencie są dwie daty wskazane powyżej.)

Łatka nie zauważa, że notatka Łęckiego jest ponad dwa miesiące późniejsza niż decyzja przedłużenia paszportu i w oparciu o te dokumenty wysnuwa wniosek: „Szantaż musiał okazać się skuteczny, a współpraca pogłębiona, gdyż paszport ks. Dajczera został przedłużony” (s. 300). Znowu podobna niedorzeczność: skutek (przedłużenie paszportu) uprzedza przyczynę (zapowiadany szantaż).

Powyższe dwa błędne ustalenia Łatki są kluczowymi stwierdzeniami mającymi uzasadnić tezę zawartą w tytule artykułu, sugerującą, że szantaż paszportowy przyniósł skutek w postaci współpracy ks. T. Dajczera z SB. Zatem artykuł nie uzasadnia tezy o skuteczności esbeckiego szantażu, więc jego tytuł wprowadza czytelnika w błąd.

Łatka w marcu 2021 otrzymał od spadkobiercy ks. Dajczera liczne opracowania i dokumenty. Arbitralnie pominął kopie osobistych notatek ks. Dajczera znalezionych po jego śmierci, sporządzonych przy lekturze jego teczki ubeckiej, które świadczą o tym, że przed zapoznaniem się z teczką nie wiedział, co oznacza wyrażenie „Marcinek”, więc tym bardziej nie wiedział, że zarejestrowano go jako TW. „Marcinek”. Te osobiste notatki ks. Dajczera świadczą ponadto o tym, że przypisanie mu informacji o księżach z Parafii Najśw. Zbawiciela było kłamstwem funkcjonariusza S. K. (AIPN, 01069/380/D, s.0029-0030), a ogólnikowa informacja o dostarczeniu przez ks. Dajczera informacji o środowisku księży zamieszkujących w Instytucie Polskim w Rzymie było kłamstwem por. K. S. (AIPN, 01069/380/D, s.0021,0024).

Łatka również arbitralnie pominął wypowiedzi świadków, przede wszystkim te sprzeczne z tezą artykułu zawartą w tytule. Generalnie zakwestionował ich wiarygodność argumentując, że byli „życzliwie nastawieni” do ks. Dajczera. Równocześnie bezkrytycznie relacjonował pisma funkcjonariuszy SB nie zauważając, że byli o wiele bardziej życzliwie nastawieni, a nawet bez reszty oddani totalitarnemu państwu i jego aparatowi przemocy.

W szczególności pominął zawartą w świadectwach charakterystykę ks. Dajczera, który z racji swojego usytuowania, rodzaju spostrzegawczości, czy braku pewnych zdolności nie mógł dostarczyć informacji przypisanych jemu w trzech notatkach SB. A są to jedyne w badanych teczkach notatki SB dotyczące konkretnych niepublicznych osób (są to osoby związane z plebanią Parafii Najśw. Zbawiciela, ks. A. F. i ks. W. W.). R. Łatka wprowadza w błąd czytelników relacjonując informacje w nich zawarte tak, jakby w sposób nie nasuwający żadnych wątpliwości pochodziły od ks. Dajczera.

W drugiej teczce ks. Dajczera (AIPN, 001052/644, ss.0049-0064) jest kilkanaście raportów stanowiących rozliczenia pieniędzy pobranych przez funkcjonariuszy, które podają, że wydano je na prezenty mające wynagrodzić rzekomą współpracę ks. Dajczera. R. Łatka przemilcza znany mu fakt (choćby ze strony https://xboleslaw.pl/index.php/pl/ks-tadeusz-dajczer/ks-dajczer-a-sb.html , którą podaje w przypisie 22), że raporty te są sprzeczne z zapisami SB podającymi, że ks. Dajczer jest abstynentem i nie ma nałogów, i są absurdalne, bo w większości wypadków prezenty miały być związane z alkoholami i paleniem tytoniu. R. Łatka dla uzasadnienia, że rzekoma współpraca była kontynuowana w roku 1984, dwukrotnie powołał się na nie istniejącą pozycję Arkusza wypłat i świadczeń z 15.12.1984. (s. 288 i przyp.162, s.310, w rzeczywistości ostatnia pozycja arkusza jest datowana na 15.12.1981r i odnosi się do raportu ze strony 0064 teczki). Powyższe przemilczenie i wykreowany przez niego zapis SB umożliwia R. Łatce twierdzenie, że raporty te dowodzą współpracy ks. Dajczera z SB, która trwała w 1984 roku. Jednak R. Łatka nie podaje żadnego argumentu, że raporty nie są fikcyjnym rozliczeniem pobranych środków, to znaczy nie uzasadnia, że miała miejsce współpraca przed prezentami i że ks. Dajczer faktycznie te prezenty otrzymywał.

Łatka wielokrotnie opiera się na subiektywnym przekonaniu, czy założeniu, którego nie uzasadnia, że dokumentacja SB w sprawie ks. Dajczera jest niekompletna, a domniemane nieodnalezione dokumenty obciążały go. Dobitnym tego przykładem, jest jego fantazjowanie na temat współpracy ks. Dajczera z SB w latach 1975-1985, przy równoczesnym przyznaniu, że „niestety, nie znamy przebiegu kolejnych spotkań ks. Dajczera jako TW ps. „Marcinek” z funkcjonariuszami SB odbywanych w latach 1975–1985” (s. 308). Jest to cały okres, kiedy był zarejestrowany jako TW. Z tego dziesięcioletniego okresu jest jedna wzmianka o przekazaniu przez TW „Marcinka” informacji w teczce SOR Koteria (AIPN, 01419/398, s. 0044, świadkowie wyrażają znaną Łatce i pominiętą przez niego wątpliwość co do jej pochodzenia od ks. Dajczera), zaś w całości dokumentacji nie ma żadnej wzmianki o tym, że ks. Dajczer wykonał jakieś zadanie operacyjne. Zatem wskazane przez Łatkę dokumenty nie dowodzą współpracy w jakimkolwiek momencie okresu objętego rejestracją ks. Dajczera.

Artykuł zawiera wiele więcej przekłamań i nadinterpretacji, które służą autorowi do przypisywania ks. Dajczerowi współpracy z SB.

Na stronie 289 Łatka pisze: „Ksiądz Tadeusz Dajczer został zarejestrowany 19 stycznia 1966 r. przez Wydział VI Departamentu I MSW w charakterze rozpracowania operacyjnego, pod numerem rejestracyjnym 7074 jako «Marcinek» vel «Marcin»”. Jest to zdanie niedorzeczne, bo sugeruje, że ks. Dajczer nie był rozpracowywany, ale był (!) rozpracowaniem operacyjnym. W istocie ppłk. B. M., w dokumencie, na który powołuje się Łatka (AIPN, 0169/380/J, s. 0010), nie zarejestrował ks. Dajczera jako „Marcinka”, lecz zarejestrował rozpracowanie operacyjne o kryptonimie „Marcinek”, którego przedmiotem był ks. Dajczer. R. Łatka powyższym zdaniem wprowadza czytelnika w błąd sugerując, że ks. Dajczer był zarejestrowany, więc w domyśle współpracował, bo rejestrowano tylko współpracowników. Podobną manipulacyjną funkcję ma następujący potem cytat z książki W. Bułhaka podający pewną zasadę stosowaną przez SB wobec człowieka już zwerbowanego. Zasada ta nie ma nic wspólnego z omawianą kwestią, bo ks. Dajczer nie był zwerbowany, więc jedynym powodem zacytowania jej było oswajanie czytelnika z myślą, że ks. Dajczer jednak był zwerbowany.

Na stronach 289-290 R. Łatka nierzetelnie powołuje się na książkę W. Bułhaka, który nie znając osobistych notatek ks. Dajczera powiela wyżej wspomniane kłamstwo z raportu K. S. (AIPN, 01069/380/D, s.0021,0024) o przekazaniu przez ks. Dajczera informacji o kolegach. Jednak R. Łatka znał notatki ks. Dajczera wskazujące na kłamstwo K. S. i je przemilczał. Nawet nie próbował się do nich ustosunkować.

W przyp. 25 czytamy: „Ksiądz Dajczer podaje w swoich wspomnieniach o spotkaniu z funkcjonariuszem w styczniu 1966 r. aczkolwiek bez żadnych szczegółów (Wspomnienia autobiograficzne…, s. 5-6).” R. Łatka dokonuje manipulacji tekstem Wspomnień autobiograficznych ks. T. Dajczera: przypisuje spotkaniu błędną datę – styczeń 1966 r. (prawdopodobnie po to, by zgadzała się z datą wyżej wspomnianej rejestracji 19.01.1966), świadomie pisze nieprawdę, twierdząc, że ks. Dajczer nie podał żadnych szczegółów spotkania. Stwarza przez to błędne wrażenie, że rejestracja i współpraca znajduje we Wspomnieniach… swoje potwierdzenie. W rzeczywistości Ks. T. Dajczer opowiada we Wspomnieniach… tylko o jednym spotkaniu z funkcjonariuszem SB , które odbyło się w Rzymie, podaje okoliczności: czas, tj. później niż pół roku od przyjazdu do Rzymu, gdy kończyła się ważność paszportu (więc nie był to styczeń lecz znacznie później), miejsce – kawiarnia na Piazza Verbano; ks. Dajczer przedstawia dialog z funkcjonariuszem, który próbował go werbować do współpracy. Są podane szczegóły, które najwyraźniej nie pasowały R. Łatce do jego narracji o współpracy ks. Dajczera, więc napisał, że ich niema.

Na stronie 293 R. Łatka podaje, że ks. Dajczer „zgodził się podpisać zobowiązanie do zachowania rozmowy w tajemnicy”, ale przemilcza fakt, że w treści zobowiązania jest drugie zdanie: „Zostałem uprzedzony, że w razie niedotrzymania zobowiązania zostanę pociągnięty do odpowiedzialności karnej” (AIPN, 0169/380/J, s. 0036), które całkowicie zmienia wymowę tego dokumentu. To zdanie wskazuje ks. Dajczer był straszony odpowiedzialnością karną i w istocie zobowiązał się do przestrzegania prawa, które zostało mu przedstawione, co jest banałem, bo każdego obywatela obowiązują zasady prawne niezależnie od tego, czy zobowiązał się do ich przestrzegania, czy nie. Ponadto żądanie S. K., aby ks. Dajczer podpisał zobowiązanie do zachowania tajemnicy dowodzi, że nie był on jeszcze zwerbowany, bo SB pobierało takie zobowiązania wyłącznie od figurantów niezwerbowanych (Analityk L. B.). R. Łatka o tym nie wspomina, więc albo brakowało mu znajomości praktyki operacyjnej SB, albo to celowo pominął.

Na stronie 294 czytamy: „Ksiądz Dajczer zobowiązał się do nawiązania kontaktu telefonicznego w momencie, gdy otrzyma decyzję paszportową”. R. Łatka tendencyjnie nadinterpretuje zapis: „dałem mu mój numer telefonu, na który obiecał dzwonić, w momencie gdy otrzyma decyzję w sprawie paszportowej” (AIPN, 0169/380/J, s. 0034). „Obiecał” jest bardzo ogólnym stwierdzeniem i może oznaczać tylko grzecznościową wypowiedź, zaś „zobowiązał się” oznaczałoby deklarację współpracy.

Na s. 295 czytamy: „Kolejne odmowy spowodowały, że zdeterminowany duchowny telefonicznie skontaktował się z funkcjonariuszem, z którym prowadził rozmowy, i poprosił o spotkanie. Jak wynika z kilku notatek oficerów prowadzących jego sprawę, w czasie następnych rozmów zdecydował się na podjęcie współpracy agenturalnej”.

Jest tu przekłamanie R. Łatki, bo w rzeczywistości jest tylko jedna notatka – wspomniany już niewiarygodny raport E. C. i T. L. z 26.11.1965 – wspominająca o deklaracji współpracy ze strony ks. Dajczera przed wyjazdem do Rzymu. Pozostałe dokumenty o tym wspominające są znacznie późniejsze (AIPN, 0169/380/J, s. 0042, 0018-0019, 0020-0022, 0023-0025), mają charakter podsumowań i nie podają żadnych innych źródeł w tej sprawie, więc opierają się na tym jednym źródle, musiały zresztą być z nim zgodne, aby dokumentacja SB pozostawała spójna. Zatem wbrew twierdzeniu Łatki jest jeden, a do tego niewiarygodny dokument mówiący o deklaracji współpracy ks. Dajczera przed wyjazdem do Rzymu, a pozostałe dokumenty tylko powielają tę informację.

Łatka nie spostrzegł wyżej wspomnianej niewiarygodności raportu E. C. i T. L. z 26.11.1965 i na s. 295 podaje informacje w nim zawarte jako wiarygodne. Tymczasem informacja o telefonie, spotkaniu ks. Dajczera i deklaracji współpracy jest jeszcze bardziej niewiarygodna, ponieważ powinna być o tym wcześniejsza notatka, której w aktach niema, zaś raport nie powinien być źródłem, bo jest dokumentem streszczającym, opierającym się na innych aktach.

Na stronie 297 jest napisane: „Duchowny wyraził zgodę na przekazywanie dokumentów – i jak odnotowano – «tytułem próby dostarczył dwa listy kurii warszawskiej»”. R. Łatka pomija fakt, że w teczkach esbeckich ks. Dajczera niema żadnych kopii listów kurii warszawskiej. Jak już mówiliśmy pominął on fakt sfałszowania podpisu ks. Dajczera przy odbiorze paszportu, który sprawia, że notatka funkcjonariuszy mjr E. C. i mjr T. L. (AIPN, 010169/380/D, s. 0037-0038, o rzekomej deklaracji współpracy i o obietnicy dostarczenia listów) jest niewiarygodna, bo gdyby rzeczywiście było tak jak jest napisane w raporcie, to popełnienie przez funkcjonariusza przestępstwa sfałszowania podpisu ks. Dajczera byłoby irracjonalne. Poza tym R. Łatka nie zauważa, że w momencie powstawania notatki (26.11.1965) lub trochę później ks. Dajczer był powiadomiony, że paszport jest do odbioru (W teczce paszportowej na tej decyzji jest wpisana data powiadomienia 24.11.65 i 1000zł opłaty, AIPN, 752/90192, s. 0033. W archiwum ks. Dajczera zachowało się to powiadomienie z datą stempla pocztowego 25.11.65.). W sytuacji, gdy paszport już czekał na odbiór, byłoby niedorzecznością dostarczanie czegokolwiek esbecji, przez kogoś, kto wcześniej wiele razy odmawiał współpracy.

Na stronie 298 czytamy: „Paszport został wydany ks. Dajczerowi na rok, jego ważność kończyła się 20 listopada 1966 r. Bez wątpienia jego przedłużanie było kolejnym elementem wiązania duchownego z aparatem bezpieczeństwa.”

Drugiego zdania nie powinno być, bo nie jest w żaden sposób uzasadnione i wprowadza w błąd czytelnika. R. Łatka nie podaje żadnego argumentu za tym, że szantaż paszportowy miał wpływ na postawę ks. Dajczera.

Również na stronie 298 czytamy: „Z jednego z raportów przygotowanych w Departamencie I MSW wynika, że kapłan został operacyjnie przeszkolony, podpisał instrukcję postępowania i przybrał pseudonim „Marcin”. W aktach jego sprawy nie odnaleziono jednak tego rodzaju dokumentu opatrzonego podpisem duchownego.” I w przypisie 76: „Jest tylko nieopatrzona podpisem instrukcja.” Łatka przeczy samemu sobie. Najpierw daje pełną wiarę dokumentowi SB, który podaje między innymi, że ks. Dajczer podpisał instrukcję (AIPN, 010169/380/D, s. 0042), a potem dodaje w przypisie, że w aktach jest niepodpisana instrukcja. Zatem sam podaje argument, że wspomniany dokument jest niewiarygodny, ale fakt niewiarygodności przemilcza. Nie zauważa ponadto, że nie jest to w pełni dokument, a raczej brudnopis dokumentu, bo niema żadnego podpisu ani pieczątki.

Na stronie 298 czytamy: „kontynuował on współpracę z «bezpieką». Jej dokładnego przebiegu nie znamy. Nie wiemy, ile spotkań odbył z funkcjonariuszami SB, jaka w ich czasie panowała atmosfera ani też jakie dokładnie informacje przekazał. Raporty streszczające sprawę pokazują jednak, że rozmowy odbywały się regularnie, aczkolwiek nie były one zbyt efektywne.”

Przekłamanie, ponieważ jest tylko jeden raport por. K. S. z 14 lutego 1973 r streszczający sprawę. Drugi raport K. S. z 2 maja 1973 r. powiela ten pierwszy. Poza tym R. Łatka nie wyjaśnia faktu, że niema dokumentów (oprócz niewiarygodnego raportu E. C. i T. L.), które by potwierdzały ten raport. Poza tym K. S. nie był w Rzymie, równocześnie nie podaje na jakiej podstawie pisał swój bardzo ogólnikowy raport. Trzeba pamiętać, że ks. Dajczer mając włoskie documento di viaggio nie miał motywu do współpracy z SB. O tym jeszcze będzie mowa poniżej.

W przypisie 81 czytamy: „ks. Dajczer 6 XII 1968 r. poinformował prymasa o swoich problemach paszportowych. Dokładana treść notatki: «Ks. Dajczer nie otrzymał przedłużenia paszportu, gdyż w ambasadzie PRL zażądano od niego współpracy wywiadowczej – odmówił». AAG, S. Wyszyński, „Pro memoria 1968”, zapis z 6 XII 1968 r. Z tej notatki wynika jednak, że kapłan nie ujawnił swojemu ordynariuszowi pełnej prawdy na temat swoich relacji z SB. Ponadto nie przerwał kontaktów z aparatem bezpieczeństwa po tej rozmowie ani też – jak można przypuszczać – więcej nie mówił o tych kwestiach kard. Wyszyńskiemu, gdyż nie odnajdujemy żadnych notatek prymasa na ten temat. Do przyznania się do spotkań z funkcjonariuszami „bezpieki” ks. Dajczer miał okazję m.in. w czasie rozmów 9 XI 1970 r. i 17 VIII 1972 r., o których prymas wspomina na kartach swojego dziennika. Zob.: AAG, S. Wyszyński, „Pro memoria 1970”, zapis z 9 XI 1970 r.; AAG, S. Wyszyński, „Pro memoria 1972”, zapis z 17 VIII 1972 r.”

Ustalenie nieuzasadnione, bo opiera się na co najmniej dwóch pewnikach, które R. Łatka przyjmuje bez uzasadnienia. R. Łatka milcząco zakłada, że ks. Prymas w pro memoria zapisywał wszystkie rozmowy i pełną ich treść, co jest absurdem. R. Łatka przyjmuje, jako pewnik ogólnikowe zapisy wyżej skrytykowanego raportu sprawozdającego K. S. z 1973 roku, które jak pisaliśmy wyżej, nie mają żadnego wiarygodnego potwierdzenia, a z pominiętych przez Łatkę osobistych notatek ks. Dajczera wynika, że raport kłamie na temat jego współpracy. Ponadto, gdyby ks. Dajczer chciał ukrywać działania SB w jego życiu, to w ogóle by o tym nie mówił, bo raz powiedziawszy, w przyszłości byłby o to pytany przez ks. Prymasa i pewnie był pytany. Jeśli pominiemy raport K. Siwka z 1973 r. jako niewiarygodny, to wszystko się zgadza, i ks. Dajczer po prostu nie miał o czym mówić w sprawie kontaktów z SB, bo ich w rzeczonym okresie nie było. Sam Łatka pisze na stronie 300: „od 20 listopada 1968 r. do 18 czerwca 1971 r. przebywał w Rzymie bez tego dokumentu [paszportu]”, a drugie spotkanie z ks. Prymasem było w tym czasie. R. Łatka nie wyciąga stąd oczywistego wniosku, że gdy ks. Dajczer nie miał paszportu, o który się starał, to na pewno nie było współpracy z SB. Tym bardziej, że mając documento di viaggio nie miał motywu do spotkań z SB. R. Łatka nie odnotował, że nie ma żadnych śladów szantażu paszportowego przy okazji starań ks. Dajczera o paszport na wyjazd do USA, który otrzymał w 1971 roku. W czasie trzeciego spotkania z ks. Prymasem miał ten nowy paszport, który uzyskał już bez problemów. Zatem najpóźniej w okresie po pierwszym spotkaniu z ks. Prymasem i przed drugim skończył się problem szantażu paszportowego i nie było żadnej potrzeby kontaktów ks. Dajczera z SB, więc ten temat mógł nie pojawiać się na spotkaniach z jego przełożonym, albo pojawiał się marginalnie bez potrzeby odnotowania go. W świetle tych faktów znaleziony przez Łatkę zapis ks. Prymasa o rozmowie z ks. Dajczerem jest oczywistym dowodem na to, że nie ukrywał, przed nim kontaktów z SB, ale tego Łatka nie zauważa.

Na stronie 300 czytamy: „Następnie otrzymał nowy paszport, ważny 18 czerwca 1972 r”, co opatrzone jest przypisem 90: „Wobec tego w sposób mało wiarygodny brzmią twierdzenia ks. Dajczera, że odmówił współpracy i posługiwał się doccumento di viaggio, wydanym przez włoską administrację publiczną i uprawniającym do przekraczania włoskiej granicy.”

Czyżby R. Łatka zakładał, że tylko współpracujący z SB dostawali paszporty? Nie przyznaje się do tego i nie podaje żadnego uzasadnienia rzeczonej małej wiarygodności ks. Dajczera, więc może to wprowadzać czytelników w błąd. Jednak w archiwum ks. Dajczera pozostało świadectwo zdania egzaminu z języka niemieckiego w Instytucie Goethego w Iserlohn w Niemczech dnia 4.10.69, o czym Łatka z pewnością wiedział, bo było to napisane na stronie internetowej, na którą się powołuje. Wtedy na pewno nie miał ważnego polskiego paszportu, co wynika z teczki paszportowej i sam Łatka to podaje. Zatem ks. Dajczer przekroczył granicę włoską z innym dokumentem, nie z polskim paszportem. Dlaczego nie dać mu wiary, że było to documento di viaggio?

Na stronie 300 R. Łatka bezkrytycznie cytuje fragment raportu K. S. z 14.02.1973 (AIPN, 01069/380/D, s.0021) mówiący o dostarczeniu przez ks. Dajczera informacji o księżach z Instytutu Polskiego. Łatka rozmyślnie pomija osobiste notatki ks. Dajczera, w których powyższy fragment określony jest jako kłamstwo.

Na stronie 305 czytamy: „W dokumentacji SB dotyczącej „Marcinka” brakuje raportu z tego spotkania [7.05.1975r.]. Prawdopodobnie nie doszło ono do skutku, gdyż przekazanie odbyło się dwa tygodnie później – 22 maja w lokalu kontaktowym o krypt. „Salon”. Oznaczało to, że proces wiązania ks. Dajczera w przekonaniu oficera prowadzącego się pogłębiał…”.

Łatka relacjonuje tu notatkę E. K. (AIPN, 001052/644, s.0032). Łatka pomija fakt, że ten sam E. K. trzy lata później streszczając cały okres jego kontaktów z ks. Dajczerem, podaje sprzeczną z tym informację: „spotkania odbywały się w lokalach gastronomicznych” (AIPN, 001052/644, s.0042). Zatem Kotowski nie jest wiarygodny, ale tego Łatka nie odnotowuje i dlatego może fantazjować o pogłębianiu się wiązania ks. Dajczera z SB. Wprowadzenie na lokal kontaktowy mogło dotyczyć tylko tajnego współpracownika i wiązało się z pewną procedurą zabezpieczającą przed zdekonspirowaniem lokalu. Konieczna była zgoda odpowiedniego przełożonego. R. Łatka nie stawia pytania o to, czy ks. Dajczer został wprowadzony na lokal kontaktowy, zatem wykazał się brakiem wiedzy o praktyce operacyjnej SB. Ponadto Łatka pomija o wiele późniejsze notatki E. K. i K.K., które mówią o spotkaniach w lokalach gastronomicznych i postulują wprowadzenie ks. Dajczera na lokal kontaktowy (AIPN, 001052/644, s.0042,0043). Zatem 22.05.1975r. nie był wprowadzony na lokal kontaktowy. Jeśli spotkanie rzeczywiści odbyło się w lokalu kontaktowym, to ks. Dajczer zgodnie z zasadami pracy operacyjnej nie mógł być poinformowany, że to jest lokal SB, bo lokal ten byłby zdekonspirowany (Analityk L. B.). R. Łatka nie zauważa tego, dając kolejny dowód nieznajomości zasad pracy operacyjnej SB.

Na stronach 301-311 czytamy rozdział zatytułowany „Krajowy okres kontaktów i współpracy ks. Dajczera z SB”.

Już sam tytuł mówi, że R. Łatka nie zamierza w tym rozdziale badać, czy owa współpraca miała miejsce. Referuje stosunkowo wiernie punkt widzenia funkcjonariuszy SB jako swój własny. Tą drogą może dojść tylko do ustaleń zgodnych z zamysłem funkcjonariuszy SB i tak się dzieje. R. Łatka może to robić o wiele łatwiej niż poprzednio, bo z tego okresu niema żadnej równoległej dokumentacji, z którą trzeba by te akta konfrontować. Poprzednio były to dokumenty paszportowe, teraz niema żadnych śladów szantażu paszportowego. Oczywiście ignoruje świadectwa świadków, a jeśli nawet je przywołuje, to w ten sposób, że nie mają one wpływu na jego narrację podążającą ściśle za SB (choć wcześniej zdarzało się, że nawet akta SB przeinaczał). R. Łatka, podobnie jak to było poprzednio, nie odnotowuje podstawowych faktów zmniejszających wiarygodność akt z okresu po roku 1973. Na przykład brak podpisów ks. Dajczera, czy usytuowanie ks. Dajczera, który nie miał dostępu do przypisanych mu informacji.

Krótko mówiąc R. Łatka pisze omawiany rozdział tak, jak by to robił oficer SB. Rozdział ten przez brak ustosunkowania się do faktów kwestionujących wiarygodność akt SB po roku 1973 i brak oceny ich wiarygodności należy uznać za nieuzasadniony.

W przypisie 138 czytamy: „Wspomniany dyrektor administracyjny wraz z prof. Henrykiem Bogackim mieli prześladować ks. Dajczera (wedle odczucia tego kapłana) w czasie jego pracy na ATK. «Wspomnienie autobiograficzne…», s. 10–11.”

Łatka manipuluje tekstem Wspomnień autobiograficznych ks. Dajczera. On w swoich Wspomnieniach… nie mówi o własnych odczuciach, ale o faktach, decyzjach, wydarzeniach: „siali do mnie niechęć”, „na Radzie Wydziału było ogólne prześladowanie”, „usiłowano mnie przenieść do innego wydziału”, „jak napisałem habilitację, ona została zatwierdzona przez uczelnię, ale… dalej musiałem czekać trzy lata” . Określił prof. H. B. i dyrektora administracyjnego W. D. jako współpracowników SB.

Przykład potwierdzający te prześladowania jest w notatce E. K. (AIPN, 001052/644, s.0035), który zapisał, że pierwsze próby ks. T. Dajczera uzyskania urlopu naukowego spotkały się z odmową ze strony prof. H. B. i W.D. Ten fakt jest przemilczany przez R. Łatkę, prawdopodobnie dlatego, że mógłby zburzyć jego narrację o współpracy ks. Dajczera, tym bardziej, że H. B. to rzeczywisty tajny współpracownik „Henryk” – znane są niepozostawiające wątpliwości jego donosy (np. AIPN 01283/1122, s. 366–372; AIPN 01283/1122, s. 439), zaś W. D. na ATK był spostrzegany przez wielu pracowników jako funkcjonariusz SB.

Podtytuł artykułu brzmi: „Przypadek współpracy agenturalnej rozpoczętej z powodu szantażu paszportowego”

W świetle kardynalnych błędów R. Łatki wskazanych w tym omówieniu ustalenia tego artykułu nie uprawniają do powyższego podtytułu. R. Łatka de facto nie wykazał, że można mówić o współpracy agenturalnej ks. Tadeusza Dajczera. Natomiast akta SB na temat ks. Dajczera, na których R. Łatka się opiera, a w kilku przypadkach je nawet przeinacza, wystarczą jedynie do postawienia hipotezy o współpracy. Jednak taka hipoteza jest nie do przyjęcia z powodu przytoczonych powyżej licznych racji pominiętych przez R. Łatkę. Zatem R. Łatka nie wskazał dowodów współpracy ks. Dajczera z SB.